Żyj pełnią życia,nie myśl o złych chwilach. Bo wszystko czego Ci potrzeba to Hakuna Matata! ;D
wtorek, 31 sierpnia 2010
Mohatu i Zauditu
To były dopiero trzecie rządy lwów. Mały król imieniem Mohatu,przechadzał się po okolicy.Nagle zza krzaków,koło wodopoju, pojawił się Izlar (ojciec Mohatu),z lwiczką. Mohatu był zachwycony. Podbiegł do lwiczki. Mohatu wziął wdech i zapytał jak się nazywa. Ona odpowiedziała mu. Jestem Zauditu. Ty to pewnie ten przyszły król,Mohatu. Patrzeli sobie w oczy przez chwilkę. Wtedy zakochali się. Zina(matka Zautidu) nie była podniecona pomysłem. Ale Tonj(ojciec Zauditu) myślał że to wspaniały pomysł.Wkrótce Zomba(matka Mohatu) spotkała się z Ziną. Chciała się dowiedzieć czegoś o Zauditu. Jednak Zina odmówiła opowieści. Tonij i Izlar jednak lubili się. Mijał czas a miłość tej dwójki rosła. Nastolatków obserwował Kore. Na widok Zauditu też zasychał z miłości. Wkrótce było już popołudnie,i lwy musiały już wracać. Ale Kore zatrzymał ich. Miał nadzieje zdobyć Zauditu. Musieli walczyć. Kore gryzł i drapał,Mohatu tak samo. Ale Mohatu wygrał. Przestraszony Kore uciekł. Zauditu położyła się z Mohatu na chłodnej trawie.Wkrótce mieli zostać władcami. Ale najpierw pobrali się. Kore już nie walczył z Mohatu. Znalazł inną lwice o imieniu Pad.Zina i Zomba nie były szczęśliwe z tego wydarzenia. Za kilka dni zostali władcami. 7 dni później po koronacji,rodzice Mohatu i Zauditu zmarli. Wkróce urodził się potomek,a Mohatu przypomniały się słowa ojca."To dopiero było drugie pokolenie. Dzięki tobie będzie trzecie. Pomyślał i powiedział.To dopiero było trzecie pokolenie. Dzięki tobie będzie czwarte. Czas mijał. Ahadi miał zostać przyszłym królem lwiej ziemi,i mieć następne pokolenie w wielkim kręgu życia.
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Choroba Taki
Taka był zdołowany po tym że Sarabi wybrała Mufasę. W nocy, gdy wszyscy spali, Taka wyszedł na deszcz.Uru obudziła się. Próbowała zasnąć ponowie. Ale zobaczyła syna w deszczu,bardzo smutnego.
Uru: Taka? Kochanie. Co się stało? Choć do domu. Strasznie tu zimno.Brr! Będziesz chory!
Taka: Mufasa ukradł mi Sarabi! Nie chcę iść do domu! To tego matoła! Będę tu! Gdy byście mnie potrzebowali to tu siedzę. A to niemożliwe! Nikt mnie nie potrzebuje.
Uru: Taka. Wszyscy cię potrzebują. Ale dobra. Nie będę robić ci większego doła. Do rana,malutki! Taka myślał. Uru wróciła. Ahadi pytał się co się stało. Uru odpowiedziała że Taka siedzi sam na deszczu. Ahadi nie przejmował się tym. Rankiem Uru przyszła do Taki.Taka miał grypę,i okropnie kaszlał.Uru poszła do Ahadiego i Mufasy. Wybrała żeby Mufasa,poszedł z Taką do Rafikiego.Mufasa zgodził się. Mufasa poszedł do Taki. Taka nie chciał iść. Mufasa przekonywał go. Ale to nic nie dało. Mufasa krzyczał.
Mufasa: Taka! Mama kazała! Choć! Rafiki czeka!
Taka: Ja nigdzie nie idę. A z tobą tym bardziej! Zostaw mnie w spokoju!
Mufasa: Twój stan jest coraz gorszy. Jak nie będziesz się leczył to umrzesz! No choć!
Taka: No już dobrze,dobrze. Idę. Ale nie na długo. I szli. Trochę później wreszcie doszli. Rafiki ostrożnie i starannie obejrzał Takę. Kiwnął głową i załamał się. Taka skoczył ze starchem.Myślał o najgorszym.
Taka: CO JEST ZE MNĄ!!!!!!!!!!!!!!!!??????? Coś się stało?
Rafiki: Masz groźnego wirusa! I to śmiertelnego! Ale na szczęście, można go wyleczyć.
Taka: Bajer! A jak? Powiedz! Chcę żyć!
Rafiki: Masz przez kilka dni nie wychodzić z domu. Codziennie masz nakładać na siebie tą maść. Przez 5 dni.
Taka pognał do domu. Mufasa ledwo mógł go dogonić. Uru była zaskoczona. Ale Taka nie wychodził. Nie chciał nawet słyszeć szelestu liści , i wiatru. W końcu był już zdrowy.
Uru: Taka? Kochanie. Co się stało? Choć do domu. Strasznie tu zimno.Brr! Będziesz chory!
Taka: Mufasa ukradł mi Sarabi! Nie chcę iść do domu! To tego matoła! Będę tu! Gdy byście mnie potrzebowali to tu siedzę. A to niemożliwe! Nikt mnie nie potrzebuje.
Uru: Taka. Wszyscy cię potrzebują. Ale dobra. Nie będę robić ci większego doła. Do rana,malutki! Taka myślał. Uru wróciła. Ahadi pytał się co się stało. Uru odpowiedziała że Taka siedzi sam na deszczu. Ahadi nie przejmował się tym. Rankiem Uru przyszła do Taki.Taka miał grypę,i okropnie kaszlał.Uru poszła do Ahadiego i Mufasy. Wybrała żeby Mufasa,poszedł z Taką do Rafikiego.Mufasa zgodził się. Mufasa poszedł do Taki. Taka nie chciał iść. Mufasa przekonywał go. Ale to nic nie dało. Mufasa krzyczał.
Mufasa: Taka! Mama kazała! Choć! Rafiki czeka!
Taka: Ja nigdzie nie idę. A z tobą tym bardziej! Zostaw mnie w spokoju!
Mufasa: Twój stan jest coraz gorszy. Jak nie będziesz się leczył to umrzesz! No choć!
Taka: No już dobrze,dobrze. Idę. Ale nie na długo. I szli. Trochę później wreszcie doszli. Rafiki ostrożnie i starannie obejrzał Takę. Kiwnął głową i załamał się. Taka skoczył ze starchem.Myślał o najgorszym.
Taka: CO JEST ZE MNĄ!!!!!!!!!!!!!!!!??????? Coś się stało?
Rafiki: Masz groźnego wirusa! I to śmiertelnego! Ale na szczęście, można go wyleczyć.
Taka: Bajer! A jak? Powiedz! Chcę żyć!
Rafiki: Masz przez kilka dni nie wychodzić z domu. Codziennie masz nakładać na siebie tą maść. Przez 5 dni.
Taka pognał do domu. Mufasa ledwo mógł go dogonić. Uru była zaskoczona. Ale Taka nie wychodził. Nie chciał nawet słyszeć szelestu liści , i wiatru. W końcu był już zdrowy.
niedziela, 29 sierpnia 2010
Ahadi,Uru,Taka i Mufasa
W pewien słoneczny dzień, Uru i Ahadi myśleli o spacerze. Uru wyskoczyła radośnie, i zawołała Mufasę i Takę.
Ahadi zrobił zdziwioną minę. Krzyczał że mieli iść bez Taki i Mufasy. Ale dzieci szły. Uru i Ahadi patrzyli na nich.
Ahadi: Uru! Ogłupiałaś!!!????? Jutro idziemy na spacer sami!!!!!
Mufasa: A gdzie idziecie?
Uru: Idziemy na polankę. Ale bez was ani się nie ruszę. I co ty na to Ahadi? Wrrrr.
Ahadi: Zgoda. Mufasa może iść z nami. Uru podeszła do Taki i powiedziała Ahadiemu że Taka też idzie. Nazajutrz Uru wzięła Takę, a Ahadi Mufasę. Koło polanki zatrzymali się. Taka i Mufasa zaczęli się bawić. Ahadi zerwał się, i chciał iść. Ale Uru zatrzymała go. To tylko zabawa Ahadi. Ahadi położył się z uśmiechem. Z godzinami robiło się ciemno. Była już ciemna czarna noc bez gwiazd. A Taka i Mufasa nadal nie chcieli iść do domu. Uru podeszła.
Uru: Musimy już iść. Chcecie spotkać się z hienami? Bo my idziemy. Do zobaczenia!
Mufasa i Taka: Stop! No dobrze pójdziemy. Uru złapała Takę, a Ahadi wziął jak zwykle Mufasę. Mijał czas i Mufasa i Taka byli dorośli. Uru przekonała Ahadiego żeby pozwolił już Skazie, wejść na tron na sekundkę. Skaza wszedł.
Ahadi: No Skaza. Już zobaczyłeś. No idź już. Skaza smutny odszedł powoli. Zwierzęta go nie zobaczyły. Ale on tak. Był szczęśliwy że chociaż mógł wejść. Ale wszystko się jakoś układało. Aż do śmierci Uru i Ahadiego.
Sarabi i Mufasa
W czasach gdy rządził Ahadi Taka i Mufasa, chcieli zostać mężem Sarabi. Rankiem gdy było jeszcze trochę ciemno, Taka podbiegł do Sarabi i obudził ją. Mufasa usłyszał gadaninę. Jak strzała zerwał się, i pobiegł do Sarabi. Zaczęli gadać aż przerwał Taka. Odepchnął Mufasę i zaczął gadać gdzie dziś pójdą. Mufasa zdenerwował się. Wrzaskami obudzili Uru i Ahadiego. Ahadi podszedł do Taki.
Ahadi: Taka!!! Daj Mufasie spokój!!!!!! Ty go obudziłeś!! Jestem pewien!!
Uru: Ahadi!! Ja słyszałam też ,Mufasę!!!! Dzieci.Jeśli chcecie hałasować wyjdźcie na dwór.
Ahadi: Będę miał na nich oko. Nie martw się kochanie. Utrzymam między nimi porządek.
Uru: Lepiej jeszcze się połóż. Ja wiem jak będziesz rozwiązywał problemy. Na Tace! Bo Mufasa jest święty. Ahadi jeszcze postanowił się położyć. W tym samym czasie. Mufasa i Taka szukali prezentu dla Sarabi.Taka znalazł niebieski kwiatek a Mufasa różowy. Taka został zlekceważony przez Sarabi. Puścił kwiatek i pognał do mamy. W tym czasie. Mufasa i Sarabi poszli koło cmentarzyska. Był jeden problem, hieny.Ahadi przyszedł.
Ahadi: Kto wam podrzucił ten pomysł? Pewnie Taka. On zawsze jest nie do wytrzymania.
Mufasa: No. Ale ja wpadłem na ten pomysł. Z Sarabi chciałem...
Ahadi: Z Sarabi? Rozumiem. Nie ma co się denerwować. Małe gołąbki. Z czasem lwy dorastały. Szybko byli nastoletni.Taka chciał mieć jeszcze szanse. Ale zobaczył że Mufasa coś niesie. Przyjrzał się. To kwiatek! Krzyknął i szukał też jakiegoś. Ale Mufasa już dał go Sarabi. Taka zaczął się popisywać. Ale to nic nie dało. W nocy Sarabi chciała wybrać. Pocieszała ją jej przyjaciółka Sarafina. Sarabi wybierała całą noc płacząc.Ale wybrała Mufasę. Taka zaskoczony udał się do Sarafiny. Ale ona wybrała Shizasena. Dorosłość powoli zbliżała się. Rafiki wyznaczył ich na nowych władców. Nadchodziła zima. A król Ahadi nie był już taki sprytny jak kiedyś.Wszędzie był śnieg. Taka udał się do Sarabi. Mufasa był pierwszy,bo Taka był bardzo daleko od Sarabi.
Mufasa: Eeee! Taka! Mam dla ciebie niespodziankę!
Taka: Niespodziankę? Jaką? Chyba zmieniłeś się. Tak trochę.
Mufasa: Oto ona! Masz na imię Skaza! Cieszysz się SKAZO!!!!!!!????
Skaza: Nie!!!!!! Ale to imię pasuję!!! Do tego co kiedyś zrobię! Gdy byli już całkiem dorośli zbliżała się burza. Nie doszła do Mufasy i Sarabi. Ale do Skazy tak. Wszędzie gdzie byli Mufasa i Sarabi topili śnieg. Słońce szło za nimi. Mówił Ahadi. Wkrótce Mufasa i Sarabi mieli zostać władcami. Poszli na tron. Zwierzęta zaakceptowały nowych władców,lwiej ziemi.
Ahadi: Taka!!! Daj Mufasie spokój!!!!!! Ty go obudziłeś!! Jestem pewien!!
Uru: Ahadi!! Ja słyszałam też ,Mufasę!!!! Dzieci.Jeśli chcecie hałasować wyjdźcie na dwór.
Ahadi: Będę miał na nich oko. Nie martw się kochanie. Utrzymam między nimi porządek.
Uru: Lepiej jeszcze się połóż. Ja wiem jak będziesz rozwiązywał problemy. Na Tace! Bo Mufasa jest święty. Ahadi jeszcze postanowił się położyć. W tym samym czasie. Mufasa i Taka szukali prezentu dla Sarabi.Taka znalazł niebieski kwiatek a Mufasa różowy. Taka został zlekceważony przez Sarabi. Puścił kwiatek i pognał do mamy. W tym czasie. Mufasa i Sarabi poszli koło cmentarzyska. Był jeden problem, hieny.Ahadi przyszedł.
Ahadi: Kto wam podrzucił ten pomysł? Pewnie Taka. On zawsze jest nie do wytrzymania.
Mufasa: No. Ale ja wpadłem na ten pomysł. Z Sarabi chciałem...
Ahadi: Z Sarabi? Rozumiem. Nie ma co się denerwować. Małe gołąbki. Z czasem lwy dorastały. Szybko byli nastoletni.Taka chciał mieć jeszcze szanse. Ale zobaczył że Mufasa coś niesie. Przyjrzał się. To kwiatek! Krzyknął i szukał też jakiegoś. Ale Mufasa już dał go Sarabi. Taka zaczął się popisywać. Ale to nic nie dało. W nocy Sarabi chciała wybrać. Pocieszała ją jej przyjaciółka Sarafina. Sarabi wybierała całą noc płacząc.Ale wybrała Mufasę. Taka zaskoczony udał się do Sarafiny. Ale ona wybrała Shizasena. Dorosłość powoli zbliżała się. Rafiki wyznaczył ich na nowych władców. Nadchodziła zima. A król Ahadi nie był już taki sprytny jak kiedyś.Wszędzie był śnieg. Taka udał się do Sarabi. Mufasa był pierwszy,bo Taka był bardzo daleko od Sarabi.
Mufasa: Eeee! Taka! Mam dla ciebie niespodziankę!
Taka: Niespodziankę? Jaką? Chyba zmieniłeś się. Tak trochę.
Mufasa: Oto ona! Masz na imię Skaza! Cieszysz się SKAZO!!!!!!!????
Skaza: Nie!!!!!! Ale to imię pasuję!!! Do tego co kiedyś zrobię! Gdy byli już całkiem dorośli zbliżała się burza. Nie doszła do Mufasy i Sarabi. Ale do Skazy tak. Wszędzie gdzie byli Mufasa i Sarabi topili śnieg. Słońce szło za nimi. Mówił Ahadi. Wkrótce Mufasa i Sarabi mieli zostać władcami. Poszli na tron. Zwierzęta zaakceptowały nowych władców,lwiej ziemi.
sobota, 28 sierpnia 2010
Śmierć Kovu
Gdy Zira umarła był spokój. Nie było już zła i nienawiści. Ale Kopa był zdenerwowany że Kovu jest królem,gdyż on miał nim być. Myślał że tylko zabicie Kovu,będzie sposobem na to, żeby on był królem. Tej nocy do Kovu i Kiary przyszła Vitani. Niespokojna trzęsła się, nie mogła powiedzieć. Aż w końcu powiedziała.
Vitani: Czuję coś złego. Mimo że nie ma Ziry. Nadal wokół nas niezbadane jest zło! Musimy się przygotować!
Kovu: Dlaczego? Vitani. Nie ma Ziry nie ma zła. Proste. Przestań patrzeć w gwiazdy to się uspokoisz.
Vitani: Nie. Bo zło jest blisko. Niedługo pojawi się. Moje ostrzeżenia nie są na marne. Przygotujcie się.
Kovu i Kiara zatrzęśli się ze strachu a Vitani odeszła w mrok. Kovu mówił Kiarze aby się nie bała. Myślał o ostrzeżeniu siostry. Kiara wtuliła się w Kovu i natychmiast zasnęła. A Kovu patrzył w gwiazdy. Może to nie były żarty. Mówił szeptem Kovu żeby nie obudzić Kiary.Kovu nie spał pół nocy. Potem spał jak nieżywy. Kopa oglądał zachowania Kovu. Rankiem wszyscy obudzili się bardzo wcześnie. Simba chciał pójść nad wodopój. Nala na polankę. A Kiara nie chciał wyjść. Wszyscy zwrócili się do Kovu aby powiedział gdzie mają iść. On wybrał że nad wodopój.Wszyscy pędem pognali. Kovu pierwszy, Nala druga, Simba trzeci i Kiara ostatnia. Gdy doszli do wodopoju położyli się. Zaczęli gadać nieświadomi zagrożenia. Zbliżała się 12 i lwy poszły na lwią skałę. Kovu jednak był spragniony i został. Kiara wołała żeby szybko wrócił. Kopa patrzył z wysokiej skały i śmiał się szyderczo. Gdy Kovu już szedł na lwią skałę, Kopa rzucił się na niego. Kovu zawisł.Chciał pomocy ze strony Kopy,bo wiedział że to brat Kiary. On jednak miał inne zamiary.
Kovu: Kopa! Szybko pomóż mi! Zaraz spadnę! Aaaa!!!!! Umrę bez twojej pomocy!! Szybciej!
Kopa: Po co miał bym cię tu zwalać, gdy bym nie chciał cię zabić co? He he he! Teraz niech żyje Kopa!!!! I spuścił Kovu w dół.Z czasem robiło się ciemno i Kiara poszła szukać Kovu.Nigdzie nie mogła go znaleźć. Poszła koło wodopoju. I koło skał. Tam znalazła Kovu. Widziała że umrze. Jednak chciała coś powiedzieć.
Kiara: Kovu? Żyjesz? Powiedz coś. Cokolwiek proszę! Kovu!
Kovu: Ja odchodzę a tym musisz żyć. Więc znajdź sprawcę. Ja nie mogę ci powiedzieć kto to zrobił. Kiara zwołała Nalę i Simbę. Szybko pobiegli do Kovu.On już umierał a Kiara stała nad nim. Wiedziała że widzi się z Kovu ostatni raz. Ledwie sapiący lew pocieszał Kiarę. Nikomu nie było do śmiechu.Tylko do łez.
Kiara: Żegnaj.
Kovu: Papa. I Kovu położył wolno łeb na ziemi i już się nie odezwał. Kiara zapłakana postanowiła znaleźć sprawcę. A Kovu wspierał Kiarę już nie sobą, lecz jego duchem. Kiara została przy Kovu gdy wszyscy poszli. O zmroku wróciła. Miała znaleźć sprawce. Wkrótce Kiara usłyszała jak Kopa mówił że to on zabił Kovu.Kiara rozwścieczona ze łzami w oczach ruszyła zabić Kopę. Popchnęła go i stała na tej samej skalę co Kopa, gdy zabił Kovu. Kopa próbował się wymigać.
Kopa: To były żarty. Ja nie zabiłem Kovu. To zrobił Simba! Przysięgam!
Kiara: Tak?! Stary, poczciwy lew. Mówiłeś to! Słyszałam! Krzyczała po czym puściła Kopę w dół. Kiara powiedział o tym zdarzeniu. Wszyscy dziwili się. Ale uwierzyli.Nala nie mogła uwierzyć że to Kopa zabił Kovu. Ale tak się stało.
Vitani: Czuję coś złego. Mimo że nie ma Ziry. Nadal wokół nas niezbadane jest zło! Musimy się przygotować!
Kovu: Dlaczego? Vitani. Nie ma Ziry nie ma zła. Proste. Przestań patrzeć w gwiazdy to się uspokoisz.
Vitani: Nie. Bo zło jest blisko. Niedługo pojawi się. Moje ostrzeżenia nie są na marne. Przygotujcie się.
Kovu i Kiara zatrzęśli się ze strachu a Vitani odeszła w mrok. Kovu mówił Kiarze aby się nie bała. Myślał o ostrzeżeniu siostry. Kiara wtuliła się w Kovu i natychmiast zasnęła. A Kovu patrzył w gwiazdy. Może to nie były żarty. Mówił szeptem Kovu żeby nie obudzić Kiary.Kovu nie spał pół nocy. Potem spał jak nieżywy. Kopa oglądał zachowania Kovu. Rankiem wszyscy obudzili się bardzo wcześnie. Simba chciał pójść nad wodopój. Nala na polankę. A Kiara nie chciał wyjść. Wszyscy zwrócili się do Kovu aby powiedział gdzie mają iść. On wybrał że nad wodopój.Wszyscy pędem pognali. Kovu pierwszy, Nala druga, Simba trzeci i Kiara ostatnia. Gdy doszli do wodopoju położyli się. Zaczęli gadać nieświadomi zagrożenia. Zbliżała się 12 i lwy poszły na lwią skałę. Kovu jednak był spragniony i został. Kiara wołała żeby szybko wrócił. Kopa patrzył z wysokiej skały i śmiał się szyderczo. Gdy Kovu już szedł na lwią skałę, Kopa rzucił się na niego. Kovu zawisł.Chciał pomocy ze strony Kopy,bo wiedział że to brat Kiary. On jednak miał inne zamiary.
Kovu: Kopa! Szybko pomóż mi! Zaraz spadnę! Aaaa!!!!! Umrę bez twojej pomocy!! Szybciej!
Kopa: Po co miał bym cię tu zwalać, gdy bym nie chciał cię zabić co? He he he! Teraz niech żyje Kopa!!!! I spuścił Kovu w dół.Z czasem robiło się ciemno i Kiara poszła szukać Kovu.Nigdzie nie mogła go znaleźć. Poszła koło wodopoju. I koło skał. Tam znalazła Kovu. Widziała że umrze. Jednak chciała coś powiedzieć.
Kiara: Kovu? Żyjesz? Powiedz coś. Cokolwiek proszę! Kovu!
Kovu: Ja odchodzę a tym musisz żyć. Więc znajdź sprawcę. Ja nie mogę ci powiedzieć kto to zrobił. Kiara zwołała Nalę i Simbę. Szybko pobiegli do Kovu.On już umierał a Kiara stała nad nim. Wiedziała że widzi się z Kovu ostatni raz. Ledwie sapiący lew pocieszał Kiarę. Nikomu nie było do śmiechu.Tylko do łez.
Kiara: Żegnaj.
Kovu: Papa. I Kovu położył wolno łeb na ziemi i już się nie odezwał. Kiara zapłakana postanowiła znaleźć sprawcę. A Kovu wspierał Kiarę już nie sobą, lecz jego duchem. Kiara została przy Kovu gdy wszyscy poszli. O zmroku wróciła. Miała znaleźć sprawce. Wkrótce Kiara usłyszała jak Kopa mówił że to on zabił Kovu.Kiara rozwścieczona ze łzami w oczach ruszyła zabić Kopę. Popchnęła go i stała na tej samej skalę co Kopa, gdy zabił Kovu. Kopa próbował się wymigać.
Kopa: To były żarty. Ja nie zabiłem Kovu. To zrobił Simba! Przysięgam!
Kiara: Tak?! Stary, poczciwy lew. Mówiłeś to! Słyszałam! Krzyczała po czym puściła Kopę w dół. Kiara powiedział o tym zdarzeniu. Wszyscy dziwili się. Ale uwierzyli.Nala nie mogła uwierzyć że to Kopa zabił Kovu. Ale tak się stało.
piątek, 27 sierpnia 2010
Uru i Ahadi
Ahadi i Uru od młodości lubili się. Wkrótce Ahadi i Uru byli nastolatkami. Ahadi bardzo martwił się jakim będzie królem. Uru była na luzie. Wczesnego ranka Uru obudziła Ahadiego. On niepewnie usiłował spać. Ale Uru nie.
Uru: Ahadi śpiochu. Wstawaj! Nie ma całego ranka! Mohatu czeka! No wstawaj! Ach,ach. No nie wytrzymam!
Ahadi: No dobra. Już wstaję. Ale co ojciec chcę tak wczesnego ranka? Jest dopiero 7 rano. Uru ciągnęła Ahadiego za łapy. Wreszcie wstał nadal zaspany. Leniwie poszedł na miejsce gdzie miał być Mohatu. Jednak nie było tam żywej duszy. Po chwili przyszła Uru roześmiana. Ahadi trochę się zdziwił. Nadal śmiejąca się lwica wskoczyła na Ahadiego. On był teraz tak zdziwiony że nie wierzył że to jest na prawdę . Uru śmiała się.
Uru: Ha ha ha! Nic nie kojarzysz! Powiedziałam Mohatu, żebyś wstał! A teraz leżysz w błocie!
Ahadi: Błoto? Aaa! Uru! Co się dzieje dzisiaj z tobą dzieje!?
Uru: Wyluzuj się! To się dzieje! Ha ha ha! Dalej dogoń mnie! Ahadi szedł powoli za Uru. Wkońcu nadeszła noc. Z czasem Uru i Ahadi coraz bardziej się kochali. Mohatu nie był szczęśliwy. Zauditu upewniała męża że nic się nie stanie. Ale Mohatu umarł przez hieny gdy Ahadi i Uru pobrali się. Zauditu wpadła do wielkiego dołu. Ahadi dowiedział się tego od Sani( major domuski). Od razu zaczął płakać i uciekł. Uru mówiła że teraz to oni są władcami. Ahadi nie miał pewności. Po godzinie ogłosił wygnanie hien. Wszyscy cieszyli się że hieny zostały wygnane. Ale Doli i Kika ( rodzice Uru) umarli przez hieny, bo one uznały że to przez nich zostali wygnani.
Uru jednak nie wiedziała o tym. Wkrótce Uru urodziła.
czwartek, 26 sierpnia 2010
Na rządach Ziry i Skazy
Skaza z Zirą przejął władze nad lwią ziemią. Od razu gdy wstąpili na tron rozpoczęły się burze. Zira zdziwiona patrzyła na pioruny i burzę. Skaza z hien zrobił poddanych. Zira cieszyła się że może rządzić. Więc przyszła. Skaza nie spodziewał się jej. Hieny chichotały. Zwierzęta zaczęły gniewnie oddawać hołd Skazie.Zira była podniecona. Królowa była bardzo szczęśliwa ze swoim mężem Skazą.Trochę później przyszła Sarabi z wątami do Ziry. Zira nie lubiła Sarabi. Popatrzyła gniewnie na zmierzającą do niej Sarabi.
Zira: No no no. Kogo tu wiatr przywiał? Czy to nie przeszła królowa? Hi hi hi! No co tam dawna przyjaciółko? Dobrze ci z nowym królem Skazą i ze mną?
Sarabi: Nie! Oddajcie władzę! Ona nie należy do was! Nie wiem jak mogłyśmy się kiedyś przyjaźnić! Nienawidzę ciebie! I Skazy też! Jesteście świrami!! Jest wiele innych lwów! A ja jestem królową!
Zira: Ooo. Coś ci się pomyliło! Ja jestem królową. Ja zgodnie z prawem jestem teraz królową! Chcesz złamać prawo? Bo ja nie! Pamiętaj o prawie lwiej ziemi! Pamiętaj! Zapamiętaj na zawsze!
Sarabi: No cóż muszę być posłuszna prawu.Ale i tak nie nawidźe ani ciebie Zira! Ani tego głupiego Skazy!
Zira szczęśliwa poszła do Skazy. On jednak był nieobecny. Zira zaczęła szukać męża.Skaza leżał i leniuchował. Skaza szybko wysłał Sarabi na polowanie. Sarabi długo nie wracała. Zazu śpiewał dla Skazy, aż przysły hieny. Zazu nie nadawał się do zjedzenia.Więc Skaza zawołał Sarabi. Sarabi przyszła. Zaczęła się rozmowa. Skaza uderzył Sarabi. Simba nadszedł. Wszyscy myśleli że to Mufasa. Ale Simba miał zadanie. Skaza zaczął walkę z Simbą. Simba prawie spadł ze skały. Skaza powiedział że to on zabił Mufasę.
Simba zaczął walczyć ze Skazą. Ale Skaza spadł. Został na łasce hien. Ale Skaza mówił że hieny są wrogami. Hieny nie były aż tak głupie. Zabiły Skazę. Zira była załamana.