sobota, 30 października 2010

Kovu bestia

Kovu lubił spacery z Kiarą po lwiej ziemi. Gdy już został królem,wszystko układało się po jego myśli. Ale pewnego dnia Kovu niczego się nie spodziewał. Tak jak zawsze poszedł obudzić Kiarę,Nalę i Simbę. Kiara powiedziała Kovu do ucha. Kovu. Mam złe przeczucia. Ale Kovu nie chciał uwierzyć jej na słowo. Ale żeby jej nie zasmucić powiedział że on też wie o czym mowa. Choć nie czuł nic. Kiara poszła do wodopoju ze stadem a Kovu siedział w jaskini zamyślony. Nagle usłyszał Simbę. No chodź Kovu! I poszedł za stadem. Nic się nie odzywał. Po prostu myślał. Simba poszedł do niego. Co taki smutny dzisiaj jesteś co? Kovu powiedział. A bo Kiara mówiła że nadejdzie zło. Nie uwierzyłem jej. Ale teraz też coś czuję. I nie wiem. Czy się jakoś przygotować czy to żart. Kompletnie nie mam pojęcia co robić. Simba powiedział wiedząc o co chodzi. Bo wierz Kovu,gdy masz najważniejsze chwilę w swym życiu,pojawia się coś lub ktoś,co chce zepsuć tą chwilę. Moją była złą chwilą była śmierć ojca. Ty też będziesz wspominać coś co bardzo nie lubisz. Kovu stanął i zamyślił się. Po chwili pobiegł do stada. Gdy już był w jaskini nadal myślał. Kiara chciała żeby wyszedł. Ale to nic nie dało. Kovu został. Gdy nadeszła noc nie spał. Myślał o słowach Simby i Kiary. Gdy nastał świt Kovu nie obudził już Kiary. Stado spało a Kovu myślał. Co mam zrobić? A może to zło nadejdzie dzisiaj? Czy to prawda,że w takich chwilach przypominają się złe chwilę? Na przykład uczenie się od Skazy zła? Nie wiem. Ciągle dręczyły go te same myśli. Gdy Kiara się obudziła zobaczyła leżącego Kovu. Podbiegła do niego. Chciała go zapytać ale jeszcze nic nie powiedziała a Kovu odrzucił ją. Martwiła się stanem Kovu. Zawsze był wesoły,lubił się bawić. Ale teraz nic z tego. Nala ufna temu że coś się stanie,podeszła do Kovu. Kovu. Chodź. Dziś w nocy mają być burze,a teraz taki ładny dzień. Idziemy. Kovu? Dlaczego nie idziesz? Kovu wstał trochę wściekły. Czy ktoś wreszcie może zrozumieć że ja nie potrzebuję pomocy?! I wyszedł. Całe stado bardzo się zdziwiło. Kovu szedł daleko. Był przekonany że dobrze robi. Ale stado martwiło się. A Kovu był inny. W końcu Simba wysłał Rafikiego żeby zobaczył co jest Kovu. Rafiki dokładnie zbadał Kovu. Powiedział że nic mu nie jest. Ale Simba wiedział że coś musi być wspólnego z dziwnym zachowaniem Kovu. Nala poszła zobaczyć czy z Kovu już jest lepiej. Bardzo się zdziwiła gdy zobaczyła że Kovu przegania zwierzęta. Natychmiast pobiegła powiedzieć o tym Simbie. Kovu się zmienia. Jest dobry. Ale coś go trapi. Mam nadzieję że wyjdzie z tego dobry. Słuchajcie wszyscy. Musimy doprowadzić Kovu do dobra! By już nie czuł zła! A ta chwila niech zniknie na zawsze! I Kiara później poszła do Kovu. Kovu,dobrze się czujesz? Bo dziwnie się zachowujesz. Ojciec myśli że znów chcesz być zły. Kovu powiedział otwarcie. Ja też to czuję. Czuję wielkie zło. Ale nigdzie go nie było. Kovu zaczął zapominać o nim,i wracać do normalności. Gdy jednak burza ochłodziła złe myśli Kovu,pojawiło się coś zupełnie niespodziewanego. Gdy Kovu był w innej jaskini. No no no. Kogo my tu mamy? Czy to nie,Kovu? Kovu przeraził się. Skaza? Ty umarłeś! Nie żyjesz! Czego tu chcesz? Skaza powiedział. Kovu,Kovu,Kovu.Chcę żebyś był taki jak ja. Popatrz tylko. Ja żyję. I walnął Kovu. Naprawdę żyjesz. Ale po co tu wracasz? Już miałem dość kłopotów przez ciebie. Ale Skaza zamienił się w ducha. Wleciał do środka Kovu by zanieczyścić jego serce złem. Gdy już to zrobił Kovu stał się zły. Simba i stado ruszyli mu na pomoc. Skaza!? Ty? Och,nie! Powiedział i walnął Skazę. Ale za czym to zrobił Skaza znów zmienił się w ducha. Powiedział z góry. Atakuj! To oni cię zdradzili! Oni wysłali na złą ziemię! I to oni zabrali ci ostatnie ciastko! Kovu wściekł się. Oni zabrali moje ciastko!?  Krzyknął i rzucił się na Simbę. Simba zrobił proszące oczy a Kovu odszedł. Co?! Co ty wyprawiasz!? Kovu jednak skoczył do góry. A w górze Skaza był prawdziwy. Skaza! Dość tego! Krzyknął i jednym ciosem zwalił Skazę. Wygrał. Gdy zszedł na dół obawiał się. Simba podszedł do niego i powiedział. Dobrze się spisałeś. I tak oto Kovu przestał być bestią na zawsze.

piątek, 29 października 2010

Mylna rana

Zira dziś wstała wcześnie. Zobaczyła że dzieci jeszcze śpią. Wyszła,smutna. Zaczęła chodzić. Po tym czasie odzwyczaiła się od picia rano. Tak samo Nuka,Vitani,Kovu i reszta stada. Po chwili zobaczyła idącą do niej lwicę ze stada. Odparła jeszcze bardziej zasmucona. Idź stąd Kila. Nie mam ochoty dziś nawet na złe uczynki wobec Simby. Kila odeszła i powiedziała do siebie. Z Zirą jest coś nie tak. Zira poszła do domu smutna. Zobaczyła że dzieci powoli wstają. Odezwała się. Dzieciaki. Jak wam się spało? Vitani powiedziała zaspana. Dobrze. A jak tobie mamo? Zira odezwała się smutna. Mi też. Może odwiedzimy Kopę,co nie Vitani? Kovu. Nie ociągaj się,Kiara czeka. Vitani i Kovu skoczyli i poszli za matką. Nuka patrzał. Zira odwróciła łeb i powiedziała. Nuka. Chodź. Nie ociągaj się. Nuka poszedł. Gdy oni wybierali się na wycieczkę Simba zauważył ich. Szybko zebrał stado i wyruszył. Zira! Co tu robisz?! Masz zakaz wchodzenia na lwią ziemię,pamiętasz? Zira przytuliła Simbę. Ja już o wszystkim zapomniałam. Pora byś ty też o tym zapomniał. Kiedyś sam mi to proponowałeś. Pamiętasz? Simba powiedział nieufnie. Jesteś moją ciocią. Ale będę cię obserwował. Więc jeśli chcesz zostać musisz obiecać że nie tkniesz Kopy ani Kiary. Zira powiedziała. Oczywiście Simba. Tylko proszę o zaufanie. Simba niepewnie odszedł. Vitani zapytała Zirę. Mamo,dobrze się czujesz? Zira odpowiedziała szczęśliwie. Tak. Wszyscy się zdziwili. Zira odeszła szczęśliwa. Była tak szczęśliwa że nie pomyślała dzisiaj o źle. Simba poszedł do Nali. Nala. To była Zira. Została. W między czasie. Nala zdziwiła się. Poszła za śladami Ziry. Zobaczyła że Zira nic nie robi. Pomyślała. Zira pewnie coś kombinuje. Powiem Simbie. Nala co tchu pobiegła do Simby. Zira dziwnie się zachowuje! Simba pobiegł za Nalą. Nala pokazała miejsce gdzie leżała Zira. Simba powiedział. No i co takiego robi? Ja nic nie zauważyłem. Po prostu leży. Czy to coś złego? Nala odparła trochę zdenerwowana. Skoro tak,to idź tam. Przekonamy się czy naprawdę jest taka święta. Simba wyszedł z krzaków. Zira popatrzała na niego i uśmiechnęła się. Simba podszedł do niej. Zira bardzo się przeraziła. Pomyślała że Simba chcę ją skrzywdzić. Simba zdziwił się. Bo przecież kiedyś chciała go zabić. A teraz boi się swojego bratanka. Zira w dalszym ciągu patrzała na niego. Simba widząc jej strach powiedział spokojnie. Nie bój się mnie. Wiem że nie chcesz wyjść na strachliwą,bo taką nie jesteś. Po prostu nie umiesz pogodzić się z losem wydarzeń. Wiem że niełatwo pogodzić się z utratą bliskiej osoby. I to tak bliskiej jak ojciec i mąż. Nie wiem co bym zrobił jakbym stracił Nalę. Ale ja straciłem ojca. Zira popatrzała na niego Simbę tak,jakby chciała płakać. Nala nie mogła uwierzyć że Zira nie rzuciła się na Simbę. Simba powoli podnosił się i poszedł. Wszedł w krzaki. Powiedział do Nali. Widzisz? Jest jednak dobra. Nuka,Vitani i Kovu nie mogli uwierzyć. Następne kilka dni wszystko było tak jak ostatnio. Nala podejrzewała Zirę. A Zira stawała się coraz lepsza. Nala chciała znaleźć coś żeby tylko oskarżyć Zirę. Poszła do wodopoju. Gdy się napiła odeszła,i spacerowała. Zira nadal była grzeczna. W końcu Simba przywołał Zirę do siebie. Zebrał wszystkie zwierzęta. W tym czasie Nala odkryła coś,o co mogłaby oskarżyć Zirę o zło. Gdy Zira była już na dolę lwiej skały. Simba powiedział. Ziro. To wyjątkowy dzień. Dziś... Nala przerwała. Stop! Simba! Ona to pewnie zrobiła! I Simba zobaczył Kopę prawie nieżywego leżącego na grzbiecie Nali. Simba wściekł się. Zira myślałem że się zmieniłaś. A teraz wydam wyrok. Wygnanie!!                                               Piosenka (Nigdy do nas nie dołączy)

Zwierzęta: Ona zła. Znów coś uknuła bo dobrze ją znamy. Wykiwała nas. Przyszłego króla zraniła tak. Mamy jej dość. Za długo tu jest wiemy to. Ona znowu złą jest i na zawsze taka będzie. Nigdy do nas nie dołączy! Następnym razem będziemy uważać kogo bierzemy za dobrego. Bo ona sprytna tak. Ale nie dość by przechytrzyć króla. Pewnie nie ma dobra w niej. Nigdy do nas nie dołączy! Pewnie znów uknuje coś podłego! Chytrego! Źle zrobiliśmy że pozwoliliśmy zostać ci tu. Następnym razem nie wpuścimy jej na lwią ziemię. Ona nie będzie już nigdy jedną z nas. Nigdy do nas nie dołączy! Nigdy. O nigdy. Nigdy więcej już. 

poniedziałek, 25 października 2010

Złe serce Zauditu

Zaczął się kolejny piękny dzień. Zauditu wstała i poszła. Zaczęła beztrosko biec w kierunku wodopoju. Nagle coś ją zwaliło z nóg. Spojrzała na dół i zobaczyła kreta,który nie widział gdzie idzie. Warknęła na niego i krzyknęła. Co ty nie widzisz! Kret odpowiedział zagubiony. Przepraszam królowo Zauditu,ale ja na prawdę nic nie widzę. Zauditu krzyknęła. To chociaż uważaj!! I walnęła go tak,że wyleciał w powietrze.
Potem poszła daleko. Zobaczyła hienę która dopiero co złapała pożywienie. Podbiegła do niej i zapytała. Czy to ty złapałaś to jedzenie? Hiena powiedziała z zadumą. Tak,to ja. Zauditu powiedziała. Więc należy to tylko do mnie. I zaczęła powoli przesuwać jedzenie do siebie. Hiena powiedziała. To moje jedzenie. Proszę mi je oddać. Zauditu powiedziała. Ale ja jestem królową. To należy teraz do mnie. Oddaj co nie twoje, Gissa. Hiena powiedziała. Skąd wiesz że nazywam się Gissa? Zauditu uśmiechnęła się. Bo ja muszę znać imienia swoich poddanych. A tych co nie lubię najbardziej. Gissa położyła łapę na jedzeniu. Zauditu spytała. Co ty robisz? To moje jedzenie! Ach! Krzyknęła po czym wyrwała jedzenie Gissie. Gissa powiedziała trochę bojaźliwie. To moje jedzenie. Proszę. Oddaj mi je. Ja je upolowałam. Zauditu groźnie wyszczerzyła kły. Co!? Gissa położyła się. Mohatu nagle skoczył. Zauditu zdziwiła się. Mohatu? Mohatu nie odpowiedział,tylko zatrzymał Gissę. Zostaw Zauditu w spokoju!! I Zauditu powiedziała. Ona chce mi odebrać moje jedzenie, moje upolowane własnymi łapami. Mohatu groźnie zapytał. Czy to prawda? Gissa powiedziała strachliwie. To nie prawda królu. Ona chce mi zabrać co ja sobie upolowałam. Niech król jej nie wierzy. Ale Mohatu wierzył tylko Zauditu. Wszystkie hieny zebrały się pod lwią skałą. Mohatu powiedział. Kiedyś wam wierzyłem. Ale teraz muszę wydać wyrok. Wygnanie!! Hieny zdziwiły się. Bardzo się przeraziły. Uciekły na cmentarzysko słoni. Mohatu powiedział. Mogłem im nie wierzyć. I hieny zostały do dziś na cmentarzysku słoni przez Gissę. 

wtorek, 19 października 2010

Spotkanie z Makru

Taka wyszedł z domu. Zobaczył lewka. Podbiegł do nieznanego lewka. Lew ucieszył się bardzo,że ktoś się do niego odzywa. Taka wiedział o zakazanym miejscu-cmentarzysku słoni. Gdy nikt nie patrzył,zaproponował żeby poszli na cmentarzysko słoni. Lewek powiedział szczęśliwy. Jestem Makru. Słyszałem o tobie Taka. Szkoda że to nie ty będziesz królem. Taka odparł. Właśnie. Mufasa to drań. Głupi,śmierdzący,brzydki,tłusty oszust. Ale Mufasa zobaczył brata koło lwa. Chodź Makru! To ja Mufasa. Król. Pamiętasz? Makru powiedział szczęśliwy. Oczywiście. Muszę przyznać że twój brat to głupek. Ale Taka zaprowadził go na cmentarzysko. Tu jest niebezpiecznie Taka. Zawróćmy. No już. Taka zaśmiał się. Nie nie nie. Nie ma takiej opcji. Ale po chwili pojawiły się hieny. A to przewidziałeś Taka!? Chodu! Krzyknął Makru uciekając. Gdy ptak zobaczył uciekającego Makru z Taką,wyruszył pomóc im. Zaczął gonić Takę. Przyprowadził go do Ahadiego i Uru. Ptak powiedział. Jestem matką zastępczą Makru. A ten lew, bez pozwolenia zaciągnął moje dziecko na cmentarzysko słoni. Po chwili Taka rozpłakał się. Ku jego oczom pojawił się Makru. Taka zrozumiał że to był podstęp. On mnie oszukał! Krzyknął Taka. Ale Ahadi wziął Takę. Ale Ahadi zaczął drapać syna. Nikt już nie uwierzył Makru.

poniedziałek, 18 października 2010

Nowość!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Teraz to wy powiecie,jakiego lwa obrazki wrzucić. Mam dużo obrazków. Więc nie zwlekaj. Jeśli lubisz jakąś postać,i chcesz mieć jej obrazki po prostu napisz. Mam nadzieję że będzie dużo komentarzy. Mogą się powtarzać. Ale nie tak,np.Wrzuciłam trzy razy obrazki Sarafiny. A ktoś pisze mi. "A wrzuć jeszcze raz dla mnie."

sobota, 16 października 2010

Ahadi i Taka krótka więź

Pewnego ranka Taka wstał wyjątkowo późno. Wstał i zaczął powoli wlec na dwór. Zobaczył jednak że Ahadiego nie ma w domu. Uru i Mufasa jeszcze spali. Taka chodził bez celu przestraszony że natknie się na ojca. Gdy poszedł się napić zobaczył ojca. Pomyślał nieszczęśliwy. O nie. Na pewno coś mi zrobi. Ale nie mam się gdzie ukryć. Ahadi poszedł szczęśliwy do Taki. Po chwili Taka strasznie się przestraszył. Ahadi wziął syna na grzbiet. Po chwili zaczął mówić wyjątkowo miło. Taka. Myślę że możemy spędzić trochę czasu razem Taka. Co ty na to? Taka szczęśliwy aż skoczył z radości. Oczywiście że chcę! I poszli razem. Mufasa nie mógł uwierzyć że to Taka tam teraz jest a nie on. Zazdrosny pobiegł do ojca. Tato! Czemu teraz Taka jest ważny,a nie ja? Ahadi wściekł się. Bo jesteś zły!! Krzyknął Ahadi i walnął Mufasę. Taka zaśmiał się cicho. A myślałem że nie będzie takiej chwili. Ahadi i Taka,spędzili razem cały dzień. W nocy Mufasa pomyślał że ojciec ocknął się i znów nie lubi Taki. Mylił się jednak. Tym razem tak dostał że o mało co nie miał złamanej łapy. I Ahadi pokazał Tace gwiazdy. Spójrz Taka. Tam z góry, patrzą na nas królowie z dawnych lat.Gdy umrę,będę tam. Mam nadzieję że ty też. I przytulił Takę. Mufasa uważnie obserwował ojca. Ale nic z tego. Zapłakany przyszedł do domu. Mamo. Tata już mnie nie lubi. On lubi tylko Takę. A przecież on nie będzie królem. Uru popatrzała na syna i powiedziała. To że Ahadi poświęcił dzień dla twojego brata,nie znaczy że nie lubi. Taka czekał na tę chwilę całe życie. Mufasa pomyślał. No racja. Ale i tak ja jestem lepszy. Następnego ranka Ahadi obudził Takę. Chodź. Pójdziemy na polowanie. Mufasa obudził się. Gdzie idziecie? Ahadi odwrócił się i powiedział wściekły na Mufasę. Co cię to interesuje głupku! Już postanowione. Taka będzie rządził. I odeszli. Mufasa został. Zapłakał się. Uru usłyszała płacz. Mufasa? Gdzie Ahadi i Taka?Mufasa rozpłakał się jeszcze bardziej. Poszli gdzieś. I mnie nie zabrali. Uru odeszła. Mufasa został ze śpiącym stadem. Tymczasem Ahadi i Taka doszli na miejsce. Ahadi najpierw powiedział Tace wszystko co wie o polowaniu. Taka zaczął od motylka. I udało mu się. Ahadi poszedł do Taki. Mądry syn. Naprawdę. Żałuję że kiedyś lubiłem twojego brata Taka. Taka jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy. Ahadi zaczął się bawić z Taką. Mufasa chciał się przyłączyć. Ahadi i Taka krzyknęli razem. NIE!!!! I Mufasa odszedł smutny. Myślał o tych czasach,w których to on był ważny dla ojca. Po chwili Taka i Ahadi zaczęli się kręcić. Taka puścił się. Ahadi pobiegł za nim. Taka trzymaj się! Już biegnę!!!! Mufasa usłyszał to i obejrzał się. Dlaczego ojciec nie lubi mnie? Dlaczego lubi Takę? Może to nie on. Ale to był prawdziwy Ahadi. Taka już prawie wylądował,ale Ahadi załapał go. Taka odparł. Dziękuje tato. I znów poszli dalej. Noc nastała szybko. Ahadi wziął syna na grzbiet i poszli. Ahadi i Taka położyli się tam gdzie spał Mufasa. To moje miejsce Taka! Idź stąd! Ahadi usłyszawszy Mufasę wyrzucił go z domu. Skoro nie chcesz spać na dole,będziesz spał na tym zimnie! Wrzasnął i wyrzucił Mufasę z domu. Uru usnęła. Dlatego nic nie wiedziała. Kolejnego ranka Ahadi znów wziął Takę. Tym razem koło wielkich kłód. Zaczął opowiadać. Nagle jedna z kłód spadła uderzając Ahadiego w łeb. Taka zamartwił się. Tato! Nic ci nie jest? Ahadi podniósł się. To przez ciebie Taka! Taka rozpłakał się idąc za ojcem. Ten popatrzył na niego trochę wściekle i odszedł. Mufasa ucieszył się. A Taka znów żył w strachu.

czwartek, 14 października 2010

Odnowienie blizny

Rafiki posmarował bliznę Taki. Gdy był już nastolatkiem,zniknęła. Uru i Mufasa, a najbardziej Taka,cieszyli się. Ale jeden lew nie był zadowolony-Ahadi. Postanowił zrobić mu ją jeszcze raz. Ale teraz nie tak łatwo ją zrobić,jak wtedy gdy Taka był mały. Jest teraz mądrzejszy,sprytniejszy,i wie co ktoś ma na myśli. Ahadi siedział w domu myśląc. Nagle Uru weszła wesoła i zobaczyła męża nadal siedzącego w jaskini. Uru postanowiła wyciągnąć go na zewnątrz. Wstawaj Ahadi! Dzień już się kończy a ty w domu. Choć. Ahadi odparł cicho. Jeśli już koniec dnia,to po co mam wychodzić? Uru nie rozumiała. Po prostu jesteś leniwy. Ale skoro tak bardzo lubisz być sam to proszę. Wyjdę. Ale jak będziesz potrzebował jedzenia sam je sobie upoluj. Powiedziała Uru i wyszła z jaskini. To obibok. Jeszcze czego. Idę do Mufasy i Taki. Gdy Uru wróciła Mufasa i Taka już się pokłócili. Uru zaprowadziła ich do domu. Teraz się połóżcie chłopcy. Mufasa jak zwykle koło ojca Ahadiego,a Taka obok matki Uru. Rano Ahadi wymyślił coś. Gdy wszyscy wstali w blasku słońca,Ahadi zawołał Takę do siebie. Taka! Choć pogadamy. Wiesz chodź ze mną koło wodopoju. I Taka naiwny poszedł. Gdy byli na miejscu Taka uśmiechnął się popatrzał na ojca i usiadł. Ahadi zaczął skromnie mówić do Taki. Wiesz Tako. Muszę ci coś dać. Ale nie będzie mnie obchodziło czy ci się to podoba czy nie! I walnął mocno Takę w łeb. Po chwili gdy Taka żałośnie wstał,Ahadi krzyknął. Jeszcze z tobą nie skończyłem głupi tchórzu! Wracaj! Ale Taka zaczął uciekać. W domu obudzili się właśnie Uru i Mufasa. Taka pognał właśnie tam. Gdy Uru to zobaczyła rzuciła się na Ahadiego drapiąc go. Znów to samo!? Tym razem też ty będziesz uciekał. I wgryzła mu się w kark. Ahadi uciekł. Taka  wyszedł razem z Mufasą. Ahadi jednak poszedł za nimi. Musieli walczyć. Pokaleczył Takę jeszcze bardziej. Uru o mało co go nie zabiła. Była obrażona na Ahadiego. A Taka już na zawsze żył z blizną.

poniedziałek, 11 października 2010

Śmierć Sarabi

Zira nie mogła znieść,tego że Skaza umarł,a ona została wygnana. Wiedziała że nie zrobi nic Simbie. Nali też nie może tknąć. A co dopiero dzieci. Myślała jak zemścić się na Simbie nie robiąc nic jemu. Nie mogła nic wymyślić. Myślała i myślała. Ale to nic nie dało. Pewnego zupełnie spokojnego dnia,Zira podeszła do dzieci. Nuka,Vitani,Kovu. Wiecie co zdołowało by Simbę? Zapytała z groźną miną. Nuka odpowiedział trochę bojąc się. Możesz mu zabić ważną osobę. I Zira myślała kogo. Świetnie świetnie Nuka. Teraz nasza matka będzie myśleć tylko o tym. Powiedziała Vitani. Ale Zira już nie odpuści. I pomyślała że jeśli Simba nie ma ojca,to matki też nie. I Zira następnego dnia poszła na lwią ziemię. Przejrzała teren dokładnie aby nie spotkać Simby. Wreszcie poszła. Sarabi zobaczyła ją błyskawicznie. Zira podeszła do niej. To walka jedna na jedną. Nie ma stada,Simby. Sarabi trochę bojąca się walki odpowiedziała niby odważnie. Przyjmuję wyzwanie Zira. Zira odparła szczęśliwa. Stawką będzie życie. Jeśli wygrasz ty możesz mnie zabić,z Simbą. Ale jeśli ja wygram,ja i moje stado razem zabijemy cię. Sarabi bardzo przestraszona odparła znów niby odważnie. Dobrze Ziro. Ale wierz przecież że ja wygram. Dobro zawsze zwycięża. Ale Zira tylko krzyknęła i za atakowała. Czyżby!? Tym razem będzie inny morał! I zaczęła się walka. Zira zwaliła Sarabi ze skały. Skoczyła za nią. Lwice gryzły się drapały. Robiły co popadnie by wygrać. Sarabi nagle chciała się wycofać. Zira rzuciła się na nią. Nie możesz! Sarabi powiedziała pogodnie. Ał! Zira! Przepraszamy za zabicie Skazy. To wina hien. Ale Zira nadal trzymała się umowy o życie konkurenta. I jeszcze bardziej pokrzywdziła biedną Sarabi. Oszczędź mnie Zira. Proszę. Proszę. Powiedziała ostatnim tchem Sarabi. Nie oszczędzę cię. Pomyślała Zira. I zostawiła Sarabi. Po kilku minutach przyszedł Kopa. Babcia? Babciu! Co ci się stało? Sarabi powiedziała. To Zira. Przekaż to swojemu ojcu. Zapłakany Kopa pognał do ojca. Tato tato! Zira zabiła babcie. Simba wściekł się. Zaprowadź mnie tam Kopa. I Kopa zaprowadził Simbę, do Sarabi. Matko! Matko! Powiedź coś! Proszę! Proszę. Powiedział zapłakany Simba. I chcąc pomścić swoją matkę,zapowiedział to swoim poddanym. Słuchajcie. Moja matka,wasza przeszła królowa,nie żyje. Po tej przemowie,gdy nikogo już nie było,oczom Simby okazał się duch jego zmarłej matki. Simba. Simbusiu. Nie smuć się. Simba posłuchał matki,ale w jego sercu nadal był smutek. Gdy wszyscy spali on poszedł w miejsce w którym leżała nieżywa Sarabi. Znów płakał. Sarabi leżała tam nieżywa. Lecz Simba wiedział,że jej dusza wstąpiła do nieba. 

niedziela, 10 października 2010

Taka/Skaza staje się zły cz.4-ostatnia




Gdy nastała ciemna noc,Skaza myślał jak pozbyć się Mufasy. Zira zobaczywszy Skazę na nogach też wstała. Skaza nie zauważył Ziry. Myślał i myślał. Nagle coś mu nadepnęło na łapę. Wtedy zauważył Zirę. Zira zapytała. Skaza. Co ci jest? Dobrze się czujesz? Skaza trochę się zdenerwował. Idź lepiej jeszcze spać. Po za tym,czego ode mnie chcesz? Zira powiedziała zasmucona. A nic. Upewniałam się tylko czy dobrze się czujesz. I tak rozmawiali przez całą noc. Rano poszedł do Sarabi. Sarabi. Moja mała. To ja. Mufasa. I Sarabi słysząc te słowa pojawiła się. Skaza? Co ty tu robisz? Zapytała zdziwiona Sarabi. Niespodzianka. Ale jesteś ufna. Odszedł i zostawił Sarabi tymi oto słowami. Mogliśmy być parą. Ale już nie będziemy! Krzyknął i rzucił się na Sarabi. Mufasa zobaczywszy brata drapiącego Sarabi,wkroczył do akcji. Skaza! Głupi bracie,puść ją! Ale Skaza nie puścił. Mufasa rzucił się na Skazę. No dobra. Puszczę. I Sarabi została puszczona. Mufasa zrzucił brata ze skały. Zira pomogła Skazie. Mufasa! Skaza! Uratuje cię! Krzyknęła po czym wciągnęła Skazę na górę. Poszli. Była już prawie noc. Skaza. Nic ci nie jest? Wszystko dobrze? Pytała Zira. Nie. Jest dobrze. Cieszę się że chociaż ty myślisz o mnie. Powiedział szczęśliwy Skaza. I Skaza kazał hieną podpalić trawę. One zrobiły co kazał. Skaza ryknął w ogniu. Zira też zrobiła to samo co Skaza. Gdy nastała ciemna i zimna noc, Skaza wyszedł z domu, i stanął na kamieniu. Księżyc świecił. Gdy Zira wstała, i zobaczyła Skazę, pomyślała że to nie jest Skaza. Przeraziła się. Skaza zszedł z kamienia. Zira. To ja. I Zira już wiedziała. Kiedyś cię zabije ty głupi Mufaso. Powiedział Skaza. Zira dodała. Masz racje Skaza. Teraz wiem co przeżywasz. Nie wiedziałam o tym. Dlatego się nie zgadzałam. Przepraszam Skaza. Wybaczysz mi,że byłam po stronie Mufasy? Skaza powiedział. Wybaczam ci. Ale już nigdy nie masz być po stronie Mufasy. Skaza nie wiedział jak pozbyć się Mufasy. Ale wiedział jak pozbyć się młodego księcia-Simby.

piątek, 8 października 2010

Taka/Skaza staje się zły cz.3


Następnego ranka Skaza wstał bardzo wcześnie. Zobaczył że Zira jeszcze śpi. Wstał i wyszedł z domu. Hieny słysząc tupanie Skazy podbiegły do niego. Niektóre wskoczyły wysoko na górę,a inne tylko trochę. Skaza też wskoczył na półkę. Uśmiechnął się szyderczo,i zaczął mówić do niecierpliwych przemowy,hien. Jeżeli chcecie,moi przyjaciele, żyć bez głodu,posłuchajcie mnie. I hieny zgodziły się. Były bardzo szczęśliwe. Tak,że strasznie głośno zaśmiały się. Zira usłyszała śmiech hien. Wstała zaspana. Przecież jest dopiero 5 rano. Co. Ten Skaza oszalał? I poszła w stronę chichotów. Gdy Skaza zobaczył idącą ku niemu Zirę, nie był zadowolony. Podbiegł do niej i zapytał. Zirciu. Czemu wstałaś? Zira powiedziała wściekła. Hieny mnie obudziły. A ty powinieneś  jeszcze spać. Skaza wyjaśnił Zirze dlaczego nie jest w łóżku i po co to robi. Zira miała gdzieś to co mówił Skaza. Lecz gdy Zira znów zasnęła,poszedł do swoich kumplów. Powiedział spokojnie. Zira teraz śpi. I ma spać. Więc jak będziecie się drzeć, to po załatwieniu mojego wścipskiego brata,zajmę się wami! Hieny zgodziły się milczeć. I Skaza mówił hieną o układzie. Więc tak półmózgi,zawrzyjmy umowę. Jeśli pomożecie mi zabić Simbę,lub Mufasę,ja zostanę królem,a wy będziecie w niej mogli przebywać. I hieny zawarły umowę ze Skazą. (Piosenka, Będę ja)
Skaza: Zawarliśmy umowę. A w niej zawarty kontrakt jest. Więc musicie,słuchać mnie. A wszystko wyjaśnie wam później. Żebyście nie wykrakali nic. Popatrz tam popatrz tu. Musisz, bo dlaczego nie? Dobrze jest,gdy cierpi ktoś. Za te lata za te łzy. Nie odpuszczę mu! Będę ja!
Hieny: (Banzai) Tak ty. Ale, kto będzie królem po wcześniejszym królu? (Shenzi) Cicho. Oczywiście że Skaza! To nasz król! (Banzai) Tak tak. Skaza to król! 
Skaza: Wy hieny nie wiecie nic. Że ja to nie zwykłe zło. Tylko pragnące zemsty,wielkie zło. No bo poco miałbym zabić Mufasę,gdybym dobrym chciał być,czyż nie? To ja gram główną rolę. Wy to tylko małe deserki. Bez wartości. Ja to obiad. Mam nadzieję że będzie smakował Mufasie, bo przecież to jego ostatni.  Niech więc nacieszy się nim. Już słyszę wiwaty,na mnie. 
Hieny: Skaza! Skaza! Skaza! Ty będziesz królem. Myy to wiemy. Bo przecież przed tobą maszerujemy. Mamy to co chcesz. Dumę walki i odwagi. My to załatwimy tak! 
Skaza: Już prawie jest pora. Więc cieszcie się,moi słudzy. Wierni przyjaciele. Bo przecież tak dużo łączy nas. Na zmiany przyszedł czas. Żeby tak traktować mnie. Jak króla,władce! 
Skaza i hieny: Będę ja!!!!!!!!!!!! Ha ha ha ha ha!

czwartek, 7 października 2010

Taka/Skaza staje się zły cz.2

Kliknij.

I zgodnie z obietnicą,Skaza wieczorem zabrał Zirę w pewno miejsce. Zira powoli szła z Skazą. Szli i szli. Zira bardzo się bała. Słyszała straszne chichotanie głodnych  hien. Skaza mówił żeby się nie bała,bo hieny są przyjaźnie nastawione do nich. Zira przytulała się do Skazy. Szli coraz dalej i dalej. Już nie było widać domu. Skaza. Czy musimy iść aż tak daleko? Już prawie nie widzę domu. Może trochę się wrócimy. Zrzędziła Zira. Skaza popatrzył. Zira. Musimy. Tam opowiem ci coś o mojej przeszłości. Dlatego tam idziemy. Zira zapytała. Ale dlaczego musi być to tak daleko? Skaza nie odpowiedział. Kilka minut później dotarli na miejsce. Skaza położył się. Zira koło Skazy. I Skaza opowiedział Zirze,jak to było. Więc Zirko maleńka, tak to właśnie było. Gdy się urodziłem,ojciec nie traktował mnie jak syna. Raczej jak obcego. A nawet gorzej. Jak złego przybysza. Mój brat,mianowicie Mufasa, też tak mnie traktował. On zostanie królem. Ja będę tylko głupim lwem na lwiej ziemi. Więc muszę coś zrobić. Ale nie wiem jak. Muszę coś wymyślić aby zabić tego głupola. Zrewanżuje się za te wszystkie lata cierpień! Przez Mufasę mam tą bliznę! Nigdy nie odpuszczę zemsty na tym matole! Nigdy! Ziro,Zira. Zira! Nie śpij. I właśnie takie mam życie. Zira zaspana odpowiedziała. Tak tak. Była bardzo ciekawa Skaza. I poszli znów na cmentarzysko słoni. Długo wracali. Na przywitanie Baznai przybiegł do Skazy. Skaza! Skaza! Gdzie byłeś? Skaza nie powiedział nic. Tylko nadepnął ogon Banzaia.Zira wiedziała że Skaza jest smutny. Dlaczego się smucisz Skazko? Zapytała. Skaza powiedział niepewnie. Nic. Po prostu jestem smutny.  Nie powiem dlaczego. I pobiegł daleko. Skaza! Nie tak szybko! Jestem zmęczona! Stój! I Skaza stanął. Popatrzył w zieloną mgłę. Jego zielone oczy zabłysły wśród cmentarnej mgły. Pomyślał. Kiedyś cię zabije Mufaso. Będzie się działo.

środa, 6 października 2010

Taka/Skaza staje się zły cz.1



Pewnego dnia Mufasa zawołał brata. Taka poszedł trochę wściekły i znudzony. Mufasa nie był szczęśliwy. Taka gapił się zdenerwowany na Mufasę. Mufasa chciał pogadać. Taka nagle zaczął się śmiać na całą lwią ziemię. Co cię tak bawi Taka!? Krzyknął Mufasa. Nic. Powiedział Taka odchodząc. Mufasa zatrzymał go. Czego znowu ten głupek chce. Pomyślał Taka. Mufasa powiedział głośno i otwarcie. Masz tą szramę na oku. Więc,nazwę cię Skaza. Skaza powiedział smutno. Co? Mufasa odpowiedział szczęśliwy. Skaza. Masz na imię Skaza. Dać ci jeszcze jedną szansę? Zapomnij. Aha ha ha ha!! Skaza mruknął pod nosem. On, i Ahadi są tacy sami. I poszedł. Na cmentarzysku słoni czekała Zira. Skaza spóźnił się o 3 godziny. Taka! Spóźniłeś się o 3 godziny. Ile mam czekać. Skaza odszedł. Miałem sprawę z Mufasą. I nazywam się Skaza. Zira zdziwiła się. Skaza przytulił ją. Zaufaj mi kochana. Wiem co robię. Zira odpowiedziała niepewnie. No dobrze. Jak chcesz. I poszli pobiegać w trawie. Godzinę później poszli do domu. Skaza stanął. Zira zobaczyła tylko jego połowę. I bliznę. Okropnie wielką masz tą bliznę na oku. Skaza nie usłyszał słów Ziry. Następnie wystawił pazury i szykował się do skoku. Zira bała się. Skaza. Nie. Skaza i tak skoczył obok Ziry. Ja bym tobie nic nie zrobił ma maleńka. Ale temu wstrętnemu Mufasie,oczywiście że tak. Zira powiedziała. Czy ty chcesz być taki jak ja myślę? Zły? Skaza pomyślał przez chwilę. To bardzo dobry pomysł mój kwiatuszku. Jak na to wpadłaś Zirko? Zira zaśmiała się. No bo,tak się zachowujesz. Nienawidzenie swojego brata oznacza chyba,że jesteś zły. Wiem o tym Nie ukrywaj tego przede mną. I Skaza przyznał się. Wieczorem opowiedział Zirze pewną historię.

wtorek, 5 października 2010

Problem z Zirą


Pewnego razu Kovu poszedł do Kiary. Po pewnym czasie zobaczył że robi się ciemno. Musiał iść,choć nie chciał. Pomyślał. Co zrobi mama jak się dowie o tym,że byłem u Kiary? Może się nie skapnie. I poszedł dalej na złą ziemię. Gdy przyszedł, zobaczył Nukę,Vitani i Zirę, wściekłych. Zira podeszła i złapała Kovu za ogon. Gdzie to się było co? U Kiary? Kovu zaśmiał się strachliwie. Ja? Aha. Nie u Kiary. Byłem byłem, po drugiej stronie złej ziemi. Zira walnęła Kovu tak, że ten wyleciał w powietrze. Nie mogę uwierzyć że to zrobiłeś. Powiedziała Vitani. Właśnie Kovu. Robisz to specjalnie. On kolaboruje z wrogiem! Mamo ukaż go! Krzyknął Nuka. Właśnie. Kovu! Wrrrrrrrrr!!!!!!!!!!!!!!! Ryknęła w burzy. I Kovu dostał kilka razy pazurami w łeb.  Mamo. Nie przesadzasz? Vitani powiedziała bojaźliwie. Zira krzyknęła. Nie! Może teraz już nie pójdzie. I Zira odeszła. Nuka szczęśliwy zaśmiał się głośno. Ty głupku! Cieszysz się z bólu brata! Krzyknęła Vitani zdenerwowana. Nuka zwalił Vitani ze skały. Zira od razu wkroczyła do akcji. Rzuciła się na Vitani .Kovu zasłużył! Vitani też była ranna. Dobrze zrobiłeś Nuka. Vitani też jest za Simbą. Mówiła Zira. Przykro mi że przeze mnie musisz cierpieć. Powiedział Kovu. Ale wszystko było tak samo.

niedziela, 3 października 2010

Atak bawoła

Pewnego rana było bardzo deszczowo. Wszyscy się nudzili. Lwice nie polowały w taką pogodę. Więc lwy były głodne, i znudzone. Taka chciał wyjść.Uru zaśmiała się. No no no. Gdzie idziesz maluchu? Taka też się śmiał. Wychodzę. Ale nie poszedł. Kilka dni później wyszedł szczęśliwy. Mufasa nie ryzykował z bawołem. Ale Taka ryzykuje. E! Duży! Jak tam rogi? Może powinieneś je ostrzyc. Są takie brzydkie. Bawół wściekł się okropnie. Ja ci pokaże może rogi! I bawół natychmiast rzucił się na Takę. Ten próbował się wymigać. Eeee. Ładne są. A kopytka takie zadbane. Ale bawół nadal pędził ku Tace. Wrrrrrrrrrrrrr!!!!! Uru skoczyła na bawoła. A wiedziała że ten bawół najbardziej boi się pum. A ona umiała naśladować jej dźwięki. Więc ryknęła jak puma, a bawół zmył się. Taka! Coś się stało maleńki? Taka odparł przestraszony. Nic. Dobrze jest. I Taka już nie ryzykował,bo wiedział że już prawie umarł. Jeszcze kilka chwil a umarłbyś. Mówiła Uru. Taka wiedział że cudem uniknął śmierci.

sobota, 2 października 2010

Kiara spotyka Vitani



Pewnego ranka Kiara znów chciała iść na złą ziemię. Gdzie idziesz Kiara? Zapytał Simba. Kiara zaśmiała się. Nigdzie. Do wodopoju. Simba zaśmiał się. Tak samo mówiłem ja,gdy byłem mały. Idź. Kiara szczęśliwa zaczęła biec na złą ziemie. Nagle coś zobaczyła. Timon i Pumba o mało na nią nie spadli. Kiara? Ooo,Kiara. Gdzie idziesz ma księżniczko? Zapytał Timon. Ale Kiara przeskoczyła surykatkę i pobiegła dalej. No nie Pumba. Za nią! Krzyknął Timon. Kiara zgubiła im się. Biegła tak szybko,że nie zauważyła patyka na jej drodze i przewróciła się. Po chwili podniosła się. To przecież zła ziemia. Tylko się przejdę. Nagle Vitani zobaczyła obcą. Co tu robisz?!Krzyknęła.Nic. Ja przyszłam tylko na chwilę. Powiedziała Kiara. Tak! Precz! I z mroku,wyłoniło się całe stado. Włącznie z Zirą,Vitani,Nuką i Kovu. Kiara weszła na głaz. Zira wspinała się na niego,a stado okrążyło go. Wszyscy rozwarli szeroko paszczę,żeby jak Kiara spadnie połknąć ją. Zira była coraz bliżej Kiary. Kiara zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Zira spadła. Ale wspinała się jeszcze raz. Już prawie dorwała Kiarę. Mała nie wiedziała co robić. Skakać czy krzyczeć. Zira była coraz bliżej i bliżej. Kiara piszczała. Nagle stado nie ocknęło się. Zira dostała. Simba zabrał Kiarę. I tak byłaś dzielna. Mówił Kovu.