Każdy wie,jak umarł Kopa. Kopa umarł zabity przez ciotkę Simby i żonę Skazy-Zirę. Wszyscy bardzo długo opłakiwali śmierć małego lwiątka. Lecz nie wiedzieli,że Kopa żyje. Lwiątko cudem uszło z życiem. Mały książę miał się już pokazać w domu,gdy stanął. Pomyślał i spojrzał w niebo. Zbliżał się już zachód słońca,więc Kopa nie miał wiele czasu na zastanowienie się. Wiedział,że w nocy złe stado najczęściej wchodzi na Lwią Ziemię. Kopa spojrzał jeszcze raz na Lwią Skałę. Czuł się nawet zraniony,że nie może wrócić do własnego domu. Mógł oczywiście,ale przewidział,że Zira szybko dowie się o tym,że lwiątko żyje. A wtedy mógłby już nie przeżyć następnego spotkania z tą lwicą. Przypomniał sobie,jak ojciec opowiadał mu jak poznał Timona i Pumbę. Kopa był wtedy zachwycony tym i równocześnie wściekły na Skazę. Postanowił wykorzystać to,co mówił mu wtedy Simba i pójść do dżungli przez pustynię. W tym czasie małe lwiątko przypominało sobie kolejne słowa ojca,matki i także młodszej siostry Kiary. W tych chwilach bardzo mu ich brakowało. Wolał już zostać przy zanudzającej na śmierć rodzinie,niż walczyć o życie z własnego wyboru. Książę Lwiej Ziemi stanął na wielkim głazie i spojrzał kolejny raz na Lwią Skałę. Chciał już dalej iść,gdy zobaczył na tronie swoją matkę Nalę. Była z nią Kiara. Simba wyszedł zaraz po nich. Kopa tym bardziej był na siebie zły i smutny,że nie został. Ale był lwiątkiem sprytnym,i wiedział,że umrze jak wróci do domu. Więc postanowił nie ogłaszać wielkiego powrotu. Znowu spojrzał na pustynię,przez którą postanowił przejść,żeby dostać się do dżungli. Chwilę później przeleciał nad nim Zazu. Lwiątko musiało się schować za głazem,żeby królewski majordomus go nie zobaczył. Zazu nie zobaczył go,ale chwilę później wrócił. W drodze powrotnej prawie zauważył Kopę. Ale Kopa był zbyt sprytny,żeby Zazu go zauważył. Kolejny problem stanowiły lwice. Nadszedł zachód,więc lwice wybrały się na polowanie. One łatwo mogłyby zauważyć Kopę. Kopa uciekł na Złą Ziemię. Obejrzał się dookoła. Nie zauważył nikogo. Ale wiedział,że na tej ziemi mieszka jego kochanka Vitani z młodszym Kovu,starszym i głupim Nuką i wredną matką Zirą. Spojrzał na dom Vitani,i uciekł dalej. Lwiątko miało już łzy w oczach,bo wiedziało,że nigdy już nie spotka swojej rodziny i Vitani. Teraz nawet zaczęło mu brakować hien,które nie jeden raz próbowały go zaatakować. Zira właśnie wychodziła z domu,i prawie zobaczyła Kopę. Zobaczyła tylko śmigające,żółte lwiątko. Wiedziała,że to nie był nikt z jej stada. Postanowiła biec za nim. Kopa miał kolejny problem. Dopiero co uciekł od polujących lwic,ma Zirę na ogonie. Lwica prawie złapała lewka za ogon,ale on odwrócił na kilka sekund uwagę Ziry,i uciekł. Zira była wściekła,ale nie chciała już odgrywać maratonów,więc nie pobiegła za Kopą. Kopa ucieszył się,że zgubił Zirę. Ale to był dopiero początek jego kłopotów. Lwiątko postanowiło iść na tą pustynię. Doszedł tam końcówką sił. Na pustyni wyczerpał się,i padł. Sępy właśnie na takie zwierzęta czekały. Kopa był już zbyt wyczerpany,by uciekać. Zemdlał. Na pustyni właśnie szła matka z małym lwiątkiem w wieku Kopy. Lwiątko chciało,aby Kopa został z nimi. Matka lwiątka spojrzała z na Kopę. Zobaczyła,że mały potrzebuje pomocy. Nadal był cały zakrwawiony,i groziła mu śmierć. Lwiątko bardzo się ucieszyło,gdy matka podeszła do Kopy. Lwica wzięła Kopę w pysk i poszła z nim daleko w sam środek dżungli. Ale uznała,że tam nie ma odpowiednich warunków,by Kopa tam zamieszkał. Lwiątko nadal było nieprzytomne,choć już dość długo jest w wygodnym i wilgotnym miejscu. Lwica weszła na kamień,a lwiątko za nią. Lwica pobiegła tam,gdzie mieszkała ze swoim dzieckiem. Nie miała męża. Ojciec lwiątka,i mąż lwicy,umarł w walce z lwem,który chciał odebrać mu rodzinę. Oboje zginęli,wpadając do głębokiego dołu. Lwica doszła do domu i obudziła Kopę. Kopa był zdziwiony,widząc ich. Lwica była bardzo wysoka. A lwiątko było brązowe,a on zazwyczaj z takimi się nie zadawał. Spojrzał lwiątku w oczy. Lwiątko miało duże,czerwone oczy. Lwica i lwiątko przedstawili się. Lwica nazywała się Żakornami,a lwiątko Itekoriv. Kopa od razu poszedł z Itekorivem na wycieczkę po ich krainie. Itekoriv chętnie odprowadził Kopę. Żakornami zastanawiała się,czy Kopa będzie mógł z nimi mieszkać. Kopa tymczasem poszedł już z Itekorvim. Lwiątko pokazało mu najpierw łąkę. Była ona większa niż cała Lwia Ziemia. Było tam też tyle kwiatów,że nie było jak postawić łapy,żeby na choć jednego nie wejść. Kopa był zachwycony. Potem Itekorvim poszedł z Kopą na inną ziemię,poza granicę swojego kraju. Kopa był zachwycony,i z uwagą słuchał tego co mówił mu kolega,a może nawet nowy brat. Żakornami już podjęła decyzję,że Kopa będzie mógł z nimi zostać. Oba lwiątka bardzo się z tego powodu cieszyły. Itekorvim wytłumaczył Kopie,co się je na tej ziemi. Ponieważ nie było tam roślinożerców ani nawet ptaków,musieli odżywiać się roślinami. Kopa był okropnie zdziwiony. On przecież całe życie jadł mięso,a teraz chcą,żeby jadł jakieś liście. Nocą działy się tam dziwne rzeczy,więc Żakornami wzięła syna i Kopę,żeby poszli już spać. Całą noc czuwała nad nimi. Następnego dnia lwiątka obudziły się bardzo wcześnie. Żakornami była tym zdziwiona,bo Itekorvim był strasznym śpiochem. Lwiątka miały ochotę na niezwykłą przygodę. Żakornami zgodziła się,aby Kopa został jej drugim synem. Więc bardzo się o nich martwiła,i nie chciała,aby wychodzili poza granicę. Ale lwiątka nie mogły już usiedzieć,i musiały się wyszaleć. Mimo ostrzeżeń matki postanowili pójść poza granicę. Kopa nie był tego do końca pewny,ale jednak poszedł. Itekorvim namówił go,by tam poszedł. Itekorvim poszedł tam pierwszy. Po chwili Kopa usłyszał krzyki. Szybko zorientował się,że to był jego brat Itekorvim. Ale gdy lwiątko już tam dobiegło,Itekorvim nie żył. Głowę miał położoną na kamieniu,a z martwego drzewa wystawała czaszka. Było to tym dziwniejsze,że to była jakby powiększona czaszka Skazy. Kopa poszedł do Żakornami i opowiedział jej,co się stało. Lwica była wściekła na Kopę,i wygnała go. Kopa znowu był sam. Nie miał szans na przeżycie. Szedł prawie cały dzień,ale nie znalazł odpowiedniego domu. Może pół godziny później,gdy Kopa już prawie umarł,znalazła go jakaś żyrafa. Obudziła lwiątko,i zaniosła je do pewnej rodziny lwów,gdzie lew i lwica nie mieli dziecka. Bardzo chcieli je mieć,ale niestety to już było niemożliwe. Tam Kopa czuł się doskonale. Matka miała na imię Esalla,a ojciec Kavorru. Jeszcze tej nocy zabrali go na swoją ziemię,gdzie wszystko mu pokazali. I tak Kopa żył tam,aż do dorosłości.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że notka się podobała. Przykro mi,że nikt nic nie zrobił :(
Super notka. Sorka że nic nie zrobiłem...
OdpowiedzUsuńFajne. Teraz była długa notka,a ja takimi akurat nie gardzę :) Obrazki też świetne. Tego 3 z czaszką na drzewie,Kopą i Itekorvim szukałam już ponad pół roku. Skąd bierzesz takie obrazki? Ja nie mam talentu do szukania xD Ciekawe ile robiłaś tą opowieść,bo kilka dni nie było notki. Ale to nie jest akurat moja sprawa :) Szkoda,że nie mam bloga. Wtedy bym zrobiła ten prezent. Właściwie zrobiłam,ale nie wystawię,bo nie mam bloga ani nic.
OdpowiedzUsuń